czwartek, 27 września 2012

Chapter Four


  After my blood turns into alcohol...

                Coraz bardziej lubiłem spokój tego miejsca. Im dłużej tu przebywałem, tym dłużej chciałem zostać. I chociaż mój pobyt tutaj trwał zaledwie dwa dni, to ja już nie potrafiłem wyobrazić sobie powrotu do Londynu. I chyba nie byłem jedynym. Liam i Danielle rozkoszowali się urokami natury i znikali niemal na całe dnie, zwiedzając tutejsze okolice. Louis w końcu przyznał, że całkiem mu się tu podoba, a Niall… Cóż, on był tak zajęty szukaniem sposobności do spędzenia choćby kilku chwil z Pauliną, że nawet nie zauważył piękna tego miejsca. Harry natomiast odżył. Z radością obserwowałem, jak z każdą godziną spędzoną w tym miejscu staje się on coraz bardziej szczęśliwy. I podobało mi się to, że taki był. Ba, ja się z tego cieszyłem bardziej niż z promieni słońca, które tak żarliwie raczyły nas swoją obecnością.
                Pogoda tutaj była przepiękna. Naprawdę, musiałem przyznać, że w całej Anglii nie było miejsca, w którym dzień dnia byłoby tak gorąco. Słońce dosłownie parzyło moją skórę a ja nie miałem nic przeciwko temu – wręcz przeciwnie, dobrowolnie rozkładałem się na pomoście, chcąc by słońce było jeszcze bliżej mnie.
- Nie radze się tak opalać w tych godzinach, jest najgorsze słońce, poparzysz się.
                Odwróciłem się, słysząc za sobą ciepły, miękki głos. Paulina stała za mną, uśmiechając się przy tym delikatnie. W dłoniach trzymała ogromny kosz z owocami, który niewątpliwie był ciężki. Podniosłem się z pomostu chcąc jej pomóc.
- Daj, pomogę ci – mruknąłem, biorąc od niej kosz z uśmiechem. Odpowiedziała mi tym samym, mrucząc przy tym krótkie „dziękuję”. Musiałem przyznać, że polubiłem tą dziewczynę. Była naprawdę prosta, jak jej coś nie pasowało to od razu o tym mówiła i nie kryła się z tym – chyba dlatego Niall tak oszalał na jej punkcie.
- Uua, ale będziesz cierpiał – mruknęła, kiedy na moment ją wyprzedziłem i tym samym ona miała pełny widok na moje plecy. Cóż, trochę piekły, ale przecież nie będę jęczał z tego powodu. W końcu byłem facetem i należałoby, żebym był twardy a nie miękki.
- E tam – machnąłem ręką – nie będzie tak źle.
Dziewczyna parsknęła śmiechem i o mały włos a potknęłaby się o kamień, stojący tuż przy krawędzi ścieżki. To było całkiem zabawne, pomiędzy wszystkimi domkami wił się labirynt stworzony z takich ścieżek wysypanych drobnymi kamyczkami, a każda z nich ogrodzona była takim niby-płotem z większych kamieni, o które już nie raz prawie wybiłbym sobie zęby.
- Serio myślisz, że nie będzie tak źle? Poczekaj tylko do wieczora, nie będziesz mógł leżeć na tych plecach. O dwunastej słońce jest strasznie zdradliwe i cholernie mocne. Raczej nie przeżyjesz tego ot tak sobie.  Lepiej nasmaruj się jakimś kremem, Niall też tak zrobił – uśmiechnęła się lekko.
- W ogóle gdzie jest ten leprechaun? Nie widziałem go praktycznie odkąd wpadł w ten krowi placek, nie domył się jeszcze czy coś? – zapytałem, a dziewczyna zaśmiała się wdzięcznie.
- Właściwie to chyba poszedł na jazdę konną – wzruszyła ramionami – szukał zajęcia od samego rana, a ja nie miałam nic lepszego do polecenia, bo wszystko było już zajęte. Wcześniej spiekł się na tym słońcu na kolor marchewki i uwierz mi, to wcale nie wyglądało dobrze, więc mu pomogłam. A potem jęczał i marudził, że mu nudno, ale najpierw odwiedził lodówkę. Swoją drogą to on zawsze je tak dużo? Bo wcale po nim tego nie widać, a jestem pewna, że to niemożliwe, jest zbyt szczupły na to, by być takim żarłokiem na co dzień i…
Warknąłem i zatkałem jej usta dłonią, nie mogąc już wytrzymać tego potoku słów. Jasna anielo! Ta dziewczyna potrafiła o nim gadać bez przerwy, normalnie jak jakaś katarynka. W kółko tylko Niall to, Niall tamto. Ile można?
- Dziewczyno, zwolnij – zaśmiałem się, a ona zarumieniła się wdzięcznie. Teraz byłem już pewien, że pomiędzy tą dwójką wyraźnie iskrzy.
- Wybacz, jak już zacznę gadać to nie ma końca. To tutaj – wskazała na drzwi i oboje skręciliśmy w tamtym kierunku. 
Trafiłem do stołówki i kogo tam zastałem? O dziwo, wcale nie Nialla, chociaż właśnie on spędzał w tym miejscu najwięcej czasu. Pośród chmary mąki, z białym kucharskim czepkiem na głowie, ubrany w różowy fartuszek w czerwone serduszka Harry Styles zajmował się pieczeniem babeczek.
- Zayn, chodź! Wiesz jaka zabawa?! – wrzasnął, szczerząc się przy tym jak małe dziecko. Parsknąłem śmiechem, kładąc owoce na najbliższym stole i poszedłem w jego kierunku.  Nim się obejrzałem, Harry wcisnął mi na głowę taki sam kapelusz, jaki on nosił. Chwilę potem z radosnym uśmiechem podawał mi fartuszek w króliczki.
- Nie no, serio? – mruknąłem, ze śmiechem przekładając go przez głowę.
- No co, honey bunny? Boisz się okazać swoje… Królicze oblicze? – zaśmiał się zabawnie poruszając przy tym brwiami. Z trudem powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem. Dlaczego? Po pierwsze, użył on wtedy przezwiska, którego wcześniej użył tylko raz – gdy pijany w trupa chciał, żebym go przytulił. A po drugie, nie wiem dlaczego, ale zawsze chciało mi się śmiać gdy ruszał brwiami w taki sposób. No i było jeszcze po trzecie, miny wszystkich wokół sprawiły wtedy mi najwięcej radości, wyglądały tak, jakby każdy z nich nagle odkrył w naszej mimice sekret – ONI SĄ RAZEM!
- Ja się niczego nie boję! – oznajmiłem i dumnie wypiąłem pierś do przodu. W nagrodę, Styles postanowił rzucić we mnie mąką. Chciałem mu oddać, gdy nad naszymi głowami pojawił się szef kuchni – Paweł. Normalnie olałbym to i dalej prowadził tą wojnę, jednak z tym facetem nie chciałem zadzierać – był po prostu wielki. Posłusznie więc wysypałem z dłoni mąkę na blat i uklepałem, szczerząc się przy tym w jego kierunku. Facet kiwnął głową z radością i gdy tylko odwrócił się, wykorzystałem okazję i rzuciłem w Harry’ego garścią mąki.
- Zayn! – pisnął – Nie wolno tak marnować produktów!
Zdębiałem. Właśnie mnie wsypał, po prostu podkablował do Pawła. Zawiodłem się na nim nieziemsko i już chciałem się rozpłakać wrzeszcząc „Jak mogłeś”, kiedy w stronę Harry’ego poleciała chmura białego pyłu. Styles zaczął się krztusić, a ja odwróciłem wzrok w miejsce, skąd przyfrunęła ta nawałnica.
- Nie lubię kapusiów – oznajmił Paweł, a w jego głosie słychać było rozbawienie, kiedy wzruszał ramionami.

                Musiałem przyznać, że Harry miał rację. Robienie tych babeczek było naprawdę świetną zabawą. Przez cały czas rechotaliśmy jakbyśmy oglądali najzabawniejszą komedię świata, a on wydawał się zapomnieć o wszystkich swoich zmartwieniach na te kilka godzin. Cieszyłem się, serio.
- Myślę, że dekorowanie nie jest twoją najmocniejszą stroną.
                Zaśmiałem się, kiedy Harry wyraził swoją opinię spoglądając mi przez ramię. Miał racje – moja babeczka wyglądała jak pobojowisko, było na niej absolutnie wszystko. Krem, lukier, posypka, kolorowe literki – wszystko. I wcale nie wyglądało to tak ładnie jak w mojej wyobraźni. Wzruszyłem ramionami i odłożyłem ją na tacę, w miejsce, gdzie leżały wszystkie gotowe już do podania wypieki.
- Nie jestem Picassem.
- Ale ja jestem! – dumnie pokazał swoją babeczkę pokrytą zielono-czerwonym lukrem z białą literką „N” na środku. Zrobił ją specjalnie dla Niallera, bo jak sam stwierdził martwi się o to, że ostatnio on wyraźnie mało je. Już miałem powiedzieć, że przecież teraz Irlandczyk żyje miłością, jednak w porę ugryzłem się w język.
Tymczasem Harry zaczął szukać pośród wszystkich babeczek tej najładniejszej, najdorodniejszej – robił to dużo uważniej niż wcześniej, więc jakiś dziwny głosik w mojej głowie zaczął mi szeptać, że to nie jest dobry znak. Uśmiechnąłem się delikatnie, obserwując jak drapiąc się po brodzie, drugą dłonią dotyka po kolei każdej z babeczek. W końcu z triumfalnym uśmiechem wziął tą najpiękniejszą i pokazał mi ją, jakby dumny ze swojego znaleziska. Kiwnąłem z podziwem głową, samemu biorąc pierwszą z brzegu.
- Zrobię ją dla Juliett – oznajmił z szerokim uśmiechem.
I nagle posmutniał, gdy tylko przypomniał sobie, że przecież już nie ma żadnej Juliett i żadna Juliett już do niego nie wróci. Poczułem się tak, jakby ktoś z całej siły uderzył mnie w pierś – jakiś niesamowity ból rozdarł mnie od środka i nie mogłem się powstrzymać żeby nie podejść i go zwyczajnie nie przytulić. Bo Styles może i był macho, i może miewał zagrania w stylu twardziela – ale on tak naprawdę miał ogromne, wielkie serce, które bardzo łatwo było zranić.
- Nie smuć się, sunshine – szepnąłem w jego włosy, na co on przylgnął do mnie mocniej. Wiedziałem na pewno, że płakał. Bezgłośnie, tak by nikt inny nie miał pojęcia, że w jego sercu dzieje się coś złego. Łzy, będące wynikiem tej niemej rozpaczy zmoczyły po raz kolejny moje ramię, a ja po raz kolejny nie miałem nic przeciwko.
- Zayn – mruknął, pociągając nosem – napiszę na niej, że mogło być lepiej.
                Uśmiechnąłem się, kiwając przy tym głową. Opuszkami palców starłem łzy z jego policzków i posłałem mu spojrzenie pełne troski. W zamian, co całkowicie zbiło mnie z tropu otrzymałem buziaka w nos.
- Dziękuję.
- Za co, Harry?
- Że jeszcze chce ci się mnie zbierać – odpowiedział – bo mi to już się zupełnie nie chce.

                - Nie no, to już jest przegięcie! Jesteśmy tu już dwa dni i jeszcze ani razu nie mieliśmy okazji się porządnie spić Polską wódką.
Znudzony, przeniosłem spojrzenie znad swojego tostu i  utkwiłem je w Louisie, który aż czerwienił się ze złości. Zupełnie go nie rozumiałem, był w takim pięknym miejscu a od kilku dni chodził wściekły jak osa. Miałem swoją własną teorię, że wściekał się na Eleanor, że nie mogła tu z nim przyjechać z powodu zaliczeń na uczelni.
- W sumie to on ma rację…
                No nie, Harry ty też?! Już wiedziałem co on chce zrobić – utopić smutki w alkoholu. Żałosne, aczkolwiek całkowicie zrozumiałe. Cóż, skoro wszyscy tacy chętni na to picie.
- Nie mam nic przeciwko, ale przydałoby się jeszcze jakieś ognisko. Żeby tak klimatycznie było – Liam posłał wszystkim pobłażliwy uśmiech. No tak, on biedaczek nie będzie mógł wypić. Uśmiechnąłem się do niego w ten sam sposób, jakbym chciał pokazać mu, że doskonale rozumiem jego punkt widzenia i w stu procentach popieram. Nie, wcale tak nie było.
                Właściwie cała ta perspektywa picia mi się nie podobała. Z drugiej jednak strony, rozumiałem ich wszystkich. Przecież mieliśmy urlop i należało nam się trochę zabawy. Nawet jeśli potem mieliśmy to przeboleć okropnym kacem – nie przeszkadzało mi to.
- Zayn, co ty myślisz? – Harry spojrzał na mnie tym swoim radosnobłagalnym spojrzeniem, które przysięgam było w stanie zmusić mnie do absolutnie wszystkiego. Wyszczerzyłem do niego żeby w uśmiechu.
- To ja idę do Pauliny – oznajmiłem wesoło, podnosząc się ze swojego miejsca. – Niech załatwi nam jakąś wódkę.
- A ja rozpalę ognisko! – wrzasnął Niall, dumny jak nigdy.
Niall plus ogień? Cóż, to może być ciekawe. Zaśmiałem się cicho, idąc w kierunku Recepcji.

...No I just wanna hold Ya.


***
Jestę Zaynę!
Nie no, ale tak serio, co słychać?
Miałam nie dodawać rozdziału dzisiaj, ale po tym jak znowu zmieniłam szablon - przyzwyczajcie się, robię to nadzwyczaj często - to dostałam jakiejś takiej weny i o, napisałam dwa odcinki i tak wyszło, że pomyślałam sobie, że dodam. Masło maślane?  *czyta raz jeszcze* Kutfa, znowu.
Ode mnie to by było wszystko, przypominam tylko, żeby tam się wpisać do Newslettera, jeśli powiadamianym chcesz być. Albo normalnie w komentarzu.
A! I stworzyłam zakładkę SPAM na powiadomienia i inne tego typu rzeczy, proszę zostawiajcie je tam, dobrze? *maślane oczka numer 4*

No to do przeczytania żuczki!
AAA!
A jak wam się szablon widzi? *-*

15 komentarzy:

  1. Super szablon ;D Rozdział genialny :D
    PS: w sprawie mojego szablonu na blogu to ja tam mam go ustawionego więc to normalne :)
    Zapraszam na mojego bloga : http://see-me-in-the-rain.blogspot.com tak jak i na : http://without-you-baby.blogspot.com
    Zostaniesz stałą czytelniczkę moich blogów ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajny szablon :D
    Rozdział po prostu zajebisty ...
    Czekam na nn pozdrowienia i zapraszam do mnie :
    http://torn-bromance.blogspot.com/ Xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny szablon :D ale rozdział lepszy, zią. strasznie mi się podobał, biedny Harry.. ale przynajmniej Niallowi jakoś idzie :) czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział!! i zapraszam, z resztą jak zwykle, do mnie <3
    http://i-will-be-ur-man.blogspot.com/
    http://oknozadomem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Szablon świetny, ale nie zmieniaj go tak często, b o już sama nie wiem, czy czytam Twojego bloga, czy nie:P Ale, jak przeczytałam, to już zrozumiałam o co chodzi;)
    Fajny rozdział, ale:
    1) żal mi się zrobiło Harry'ego, jak chciał zrobić babeczkę, dla Juliette
    2) Uwielbiam Niall'a, zakochanego w Paulinie:3
    3) Zayn+Harry=Zarry jest słodki:3
    Życzę weny i do natępnego:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tu jest nasza rozmowa, nie jedna nawet. Cholera... Fetish, rozdział jest fenomenalny! Sprawiasz, że zaczynam chichotać jak pospolita małolata, ale no cóż. Poczułam się dziwnie czytając to:
    " - Dziękuję.
    - Za co, Harry?
    - Że jeszcze chce ci się mnie zbierać – odpowiedział – bo mi to już się zupełnie nie chce."
    I dobrze wiesz dlaczego. Szablon jest cudowny - w nocy ci już o tym mówiłam. Nie mogę się napatrzeć na połączenie tych dwóch zdjęć. No po prostu bajernckie jest *-* Jak oni rzucali się tą mąką, to ja miałam w głowie jak rzuciłam cię tym konfetti. Jedno zastrzeżenie: rozjaśnij ty odrobinę czcionkę, co? :)
    I, och... Nialler żyje samą miłością do Paulin *-* Jeju *skryty fangirling* Kocham cię, weny, sunshine <3
    [final-souffle]

    OdpowiedzUsuń
  6. Mega wciągający rozdział. Uwielbiam po prostu !

    U mnie pojawił się już Epilog, mam nadzieję, że wpadniesz przeczytać moje ostatnie wypociny na tym blogu ;)
    www.paradise-with-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. awwwwww *_____________*
    jakie to jest słodkie!
    genialne!
    rewelacyjne!
    cudowne!
    zajebiste!
    po prostu zakochałam się w tym opowiadaniu <333
    bardzo mi się podoba :D:D
    nie mogę odczekać się kolejnego! ;**

    zapraszam do siebie :)
    http://dream-of-another-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak Wy możecie komentować w tak krótki sposób taki rozdział?! Tu trzeba się rozpisac, powiedzieć parę słów, parapety, wszędzie parapety...
    W każdym bądź razie: Fetish, dziewczyno, jesteś moim Bogiem. Moja wyobraźnia wręcz zapieprzała na kółeczku jak taki chomiczek. Zayn opalający się na pomoście - jezu! - potem katarynka Paulina - chciałabym być na jej miejscu! - Następnie, co tam było...? A! DWA PIEKARZE SIĘ SPOTKALI. Rzucając mąką w kogoś to najlepsze co może nas spotkać w kuchni. Dobrze, że nie była to patelnia, czy wałek do ciasta. Bolałoby to... Zayn co raz bardziej orbituje po elipsie i jest co raz bliżej planety Harry. Boże, jeśli oni będą razem zacznę wyć z radości. Tylko, żeby jeden z nich niczego nie spierdolił! (A miałam nie przeklinać, ech...)A teraz będzie pijańsko. Oho, wyczuwam maleńką akcję! I w reakcjach Niall - Paulina (cholera, polubiłam ją!) oraz w ZARRYM... Boże, Boże, Boże, osikam się ze szczęścia.
    Pozdrawiam i życzę weny...!

    ps. współczuje takich komentarzy jakie są nade mną. Biedactwa nie umieją napisać paru zdań, nie wiedząc, że przynosi to autorce wiele radości i dopinguje do dalszego pisania.

    OdpowiedzUsuń
  9. oh my fucking godness.
    to z każdym rozdziałem robi się coraz piękniejsze. Kłaniam się, Fetish, przed Twoim kunsztem. Pisałaś u mnie, że blog mój i Souris znajduje się w czołówce Ziallów - dziękuję. Jednakowoż uważam, że Twój blog znajduje się w czołówce CZEGOKOLWIEK! Kocham ten blog, kocham to opowiadanie!
    Kolejny rozdział zatytułowany cisza przed burzą, z elementami melancholii i nieokreślonego smutku. Taak, wspaniały. Zdecydowanie.
    Pieczenie babeczek to zdecydowanie dobry sposób na integrację.
    iedziałem na pewno, że płakał. Bezgłośnie, tak by nikt inny nie miał pojęcia, że w jego sercu dzieje się coś złego. Łzy, będące wynikiem tej niemej rozpaczy zmoczyły po raz kolejny moje ramię, a ja po raz kolejny nie miałem nic przeciwko. - MÓJ ULUBIONY MOMENT.
    Wspominałam już, że pięknie piszesz? Tak? Co z tego!?

    pięknie piszesz!

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział zajebisty. Jedyną moją uwagą jest to, że jest krótki. Zdecydowanie. Nowy wygląd ? Hm. Tamten był lepszy moim zdaniem ale ten też dobry :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja już nawet nie będę mówił, jak bardzo kocham Twoje opowiadanie. It's AMAZAYN, EXTRAORDINHARRY, BRILLIAM, FABLOUIS, PHENOMINIALL <3
    Zapraszam do siebie na: http://bittersweet-x-memories.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Pisałem w nocy komentarz, ale się nie dodał, wybacz autorko. Tym razem streszę się, gdyż czasu mam niewiele... Zarry, o cholera, to połączeni jest zdecydowanie jednym z lepszych zaraz po Ziallu. Piszesz pięknie, delikatnie i oddajesz idealnie charakter Zayna. To jak on opiekuje się Harrym powoduje, że wręcz uśmiecham się do ekarnu. Akcja nad wodą (w poprzednim rozdziale) jak i teraz z mąką sprawia, ze uśmiecham się jak kretyn, dziewczyno jak Ty to robisz?! Zayn i Harry. Harry i Zayn... boli mnie to, że jeden z nich umrze. Praktycznie już nie żyje, prawda? To naprawdę straszne... Ciekawe co się stanie gdy zaczną pić polską wódkę, he he. Zapowiada się naprawdę niesamowicie!
    Pozdrawiam, Mr.X

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham twojego bloga , jest świetny <3 Pisz next i jeśli możesz to informuj mnie o nowych rozdziałach ( w spamie mój blog ) ,albo na gadu - 20206010

    OdpowiedzUsuń