It just won't feel right
Ośrodkowa świetlica była ogromna - wiedzieliśmy to już od dawna, spędzaliśmy tam naprawdę dużo czasu. Stał tam bilard, był projektor, laptop, piłkarzyki, mnóstwo gier planszowych, pluszaków i innych atrakcji nie koniecznie tylko dla dzieci. Wciąż pamiętam, jak któregoś wieczora razem z chłopakami ukradliśmy stąd chińczyka, monopol i grzybobranie, a potem przez całą noc graliśmy w gry planszowe niczym mali chłopcy. Było przyjemnie, nie mogłem zaprzeczyć.
Kiedy już wszyscy rozsiedliśmy się wygodnie na wielkich, ogromnych wręcz poduchach - używali ich tutaj zamiast kanap i muszę przyznać, że to był genialny pomysł - Paulina rozłożyła ekran i włączyła projektor. Harry i ja rozdaliśmy w tym samym czasie każdemu po paczce popcornu(Niall dostał dwie, co nikogo nie zdziwiło). Przyznam szczerze, że liczyłem na oglądanie jakichś komedii, ot tak, żeby było wesoło. Tymczasem następne kilka godzin spędziłem trzęsąc się ze strachu niczym dziewica, chowając się w zagłębieniu obojczyka Harry'ego za każdym razem jęcząc przy tym "Nie idź tam! No mówię, nie idź!" i generalnie robiąc z siebie totalne pośmiewisko. Kiedy trzeci z rzędu horror zakończył się śmiercią wszystkich głównych bohaterów, powiedziałem dość. Jak gdyby nic podszedłem do laptopa i dla rozluźnienia atmosfery włączyłem najbardziej krwiożerczy film, jaki ktokolwiek kiedykolwiek wyprodukował: Shrek.
Nie obyło się rzecz jasna bez protestów - Niall rzucił we mnie popcornem, Louis marudził przez dłuższe dwadzieścia minut trwania filmu. Liam, Danielle i Paulina przyjęli to na szczęście dość spokojnie, zwłaszcza Dan, która podobnie do mnie przez ostatnie kilka godzin przeżyła chwile najczystszej grozy. Zajadając popcorn, wygodnie rozsiadłem się na swojej ogromnej poduszce i zadowolony z życia oglądałem w najlepsze film. Wtedy Harry powoli przysunął się do mnie tak blisko, że czułem jego oddech jak delikatnie otula moje ucho. Uśmiechnąłem się, w tych ciemnościach wszystko wydawało się jeszcze bardziej intensywne.
- No i co zrobiłeś? Teraz nie mam pretekstu, żeby cię obmacywać - wyszeptał, ustami dotykając mojej małżowiny.
Zadrżałem, przełykając przy tym ślinę. Kurwa. Tego nie przemyślałem. Shrek - Shrekiem, horror - horrorem ale przytulanie jest bezcenne. Byłem pewien, że dla jego dotyku na mojej skórze jestem w stanie znieść jeszcze kilka godzin tego koszmaru. W ciągu kilku sekund więc podniosłem się ze swojej poduchy, podbiegłem do laptopa i głośno zakomunikowałem:
- Zmiana! Zmiana planów!
- Żartujesz?! Teraz się wciągnąłem! - zaprotestował Louis, podbiegając do mnie i siłą odciągając mnie od laptopa. O nie, nie, nie! Nie dam się tak łatwo, ja chcę się przytulać do cholery, a nie radośnie oglądać Shreka!
- Zdrajca - burknąłem w jego kierunku, wytykając mu przy tym język - jeszcze dwadzieścia minut temu chciałeś horror!
- Dwadzieścia minut temu Shrek nie spotkał Osła, który umie latać. Czaisz? Umie latać!
Walczyłem dzielnie. Naprawdę, chciałem walczyć dzielnie i walecznie. Szukałem przy tym wszelkich najbardziej wymyślnych rozwiązań, jakie tylko mogły mnie doprowadzić do przytulasów Harry'ego: kopałem, gryzłem, drapałem, wiłem się jak wąż. Louis był jednak ode mnie silniejszy, z łatwością przerzucił mnie sobie przez ramię i gdy niósł mnie w kierunku kanapy, drzwi od świetlicy nagle otworzyły się szeroko. Louis zamarł, wpatrując się w przemokniętą postać stojącą w drzwiach.
- Eleanor? - zapytał, przyglądając się jej dokładniej. Poczułem się zagrożony, musiałem to przyznać bez żadnych oporów, że poczułem się w niebezpieczeństwie. Byłem niemal pewien, że moja twarz zaraz spotka się z parkietem, a wcale nie byłem zachwycony tym spotkaniem.
- Eleanor! - wrzasnął radośnie i pobiegł w jej kierunku. Normalnie, radośnie dyndałbym sobie na jego ramieniu, tymczasem Louis zanim jeszcze w ogóle ruszył, zrzucił mnie tworząc tym samym spotkanie mojej twarzy z parkietem jak najbardziej rzeczywistym. I bolesnym.
Podczas radosnych okrzyków Louisa "To moja El, widzicie?! Przyjechała specjalnie dla mnie!" oraz jej uroczych pisków, kiedy ten podnosił ją wysoko jakby była piórkiem i okręcał się z nią kilka razy wokół własnej osi, ja - ofiara tragicznego spotkania face to floor - próbowałem się ze wszystkich sił podnieść, nie klnąc przy tym za bardzo. Tymczasem nikt nie interesował się moją obitą twarzą - nawet Harry zdrajca poszedł przywitać się z brunetką - i tylko ja jeden, samotny mogłem się odrobinę poużalać nad samym sobą. Nie podobało mi się to zupełnie, po takim upadku spodziewałem się chociaż krzty uwagi z czyjejkolwiek strony, a już zwłaszcza ze strony Harry'ego, z którym przecież łączyło mnie TO.
W końcu i ja podszedłem się przywitać z dziewczyną. Eleanor posłała mi radosny i szczery uśmiech, kiedy delikatnie ją przytuliłem. Lubiłem tą dziewczynę - była całkiem inna, niż sądziły wszystkie fanki. Miała w sobie coś uroczego, kiedy nie obserwowali ją paparazzi i cała reszta tej zgrai. Była słodka, lubiła się śmiać, no i co najważniejsze dla takiej bandy głodomorów jak my - potrafiła robić najlepsze naleśniki z syropem klonowym, jakie tylko kiedykolwiek jadłem. Lubiła zakupy - to prawda - pytanie jednak, która kobieta ich nie lubi? Musiałem przyznać, że z początku jej nie lubiłem, wydała mi się taka pusta i sztywna. Dopiero z czasem zrozumiałem, że to jej życie stworzyło ją taką - w rzeczywistości El była całkiem inna: mądra, sympatyczna, nie potrzebowała zainteresowania mediów i zwyczajnie źle się przy nich czuła. Najważniejsze jednak było to, że przy niej Louis był szczęśliwy - nie udawał nikogo, był po prostu zwariowanym Louisem i co jest dość zabawne, ona była zwariowaną Eleanor. I nikt z nas nie miał nic przeciwko temu.
- Perrie się o ciebie martwi - Eleanor posłała mi uśmiech, kiedy odsunąłem się od niej.
- Mi też miło jest ciebie widzieć - odpowiedziałem z przekąsem, krzywiąc się przy tym lekko. Nie, nie mówmy teraz o Perrie, ona jest mi niepotrzebna, nie mówmy o niej.
- Nie odbierasz od niej telefonów, Zayn co się dzieje?
Nie odpowiedziałem, bynajmniej nie w tamtej chwili. Kiedy wychodziłem ze świetlicy, wciąż padał rzęsisty deszcz, a drzwi za mną trzasnęły tak głośno, że Niall podskoczył przestraszony. Nikt za mną nie wyszedł, nawet Harry. Prawdę mówiąc byłem mu za to wdzięczny. Nie chciałem nikogo - chciałem być sam. Tylko ja i deszcz lejący się z nieba. Tego było mi potrzeba.
Kiedy kilka godzin później, wróciłem do naszego domku, Harry o nic nie pytał. Po prostu podszedł do mnie i przytulił mnie z całych sił. Nie narzekał nawet, kiedy otoczony ciepłem jego ramion i miłością, zacząłem wylewać w niego swoje smutki. Nie marudził, że łzy moczą mu koszulkę i nie piszczał, kiedy z bezsilności wbijałem w niego opuszki swoich palców. Przez cały czas tylko delikatnie głaskał mnie po plecach i cicho szeptał "Wszystko będzie dobrze, Zayn". A ja ze wszystkich sił starałem się w to uwierzyć. Ani razu też nie zarzuciłem mu kłamstwa, chociaż w głębi duszy chciałem to zrobić - wybuchnąć, wrzeszcząc przy tym jak bardzo go nienawidzę, że tak skomplikował mi życie. Nie potrafiłem jednak kłamać, nie umiałem okłamać Harry'ego, bo przecież ja go nie nienawidziłem. Nie, moje uczucia do niego nie miały nic wspólnego z nienawiścią.
Nie wiem, kiedy zasnąłem. Nie mam pojęcia jakim cudem znalazłem się w naszym łóżku(przysunęliśmy nasze łóżka do siebie, żebyśmy mogli każdej nocy spać razem) i w jaki sposób pozbyłem się swoich ubrań. Wiem tylko, że gdy obudziłem się rano, Harry nie spał. Leżał obok mnie, mocno otulając mnie swoim ramieniem i całował w czoło jakbym był jego największym skarbem. Czułem się z tym cudownie, a jednocześnie miałem ochotę płakać wiedząc, że nie mogę pozostać w takim stanie przez cały dzień. Żałowałem tego, że chłopcy wciąż nie wiedzą, że TO jest między nami i, że TO się nie skończy, bo gdyby się skończyło to ja bym umarł i że TO być może rani Perrie, ale w gruncie rzeczy mam to gdzieś.
Wtuliłem się mocniej w ciało Harry'ego, a on bez żadnych protestów mocniej mnie przytulił. To zabawne, że tak dokładnie rozumiał moje potrzeby odczytując je tylko z moich gestów. Nie musiałem wyjaśniać, ani żądać niczego - on doskonale czytał moje myśli, jakby tkwił w mym umyśle.
- Nie wychodźmy dziś nigdzie - mruknąłem, tuląc twarz w jego włosy.
Byłem pewien, że Harry się uśmiechnął. Poczułem to i wcale nie musiałem widzieć jego twarzy by być tego pewnym. Kiedy Harry się uśmiechał, uśmiechały się nie tylko jego usta i oczy - robił to każdą komórką swoje ciała. Gdy mnie przytulał i jednocześnie się uśmiechał, niemal fizycznie czułem jak atomy jego ciała wyginają usta w delikatnym uśmiechu, jak podskakują radośnie i tym samym dopełniają cały efekt. Nikt inny nie potrafił się uśmiechać tak, jak Harry.
- Dobrze - odpowiedział cicho. - Nie musimy dziś nigdzie wychodzić.
To dość zabawne, jak wiele szczęścia może człowiekowi dać jeden dzień. Spędzony w łóżku, z ukochaną osobą. Nie bałem się tego przyznać - Harry był moją ukochaną osobą, bardziej ukochaną niż Perrie była kiedykolwiek. I chociaż przed samym sobą umiałem to powiedzieć, to wiedziałem na pewno, że przed nikim innym już bym nie potrafił. Wiedziałem też, że Harry czuje to samo i nie potrzebuje żadnych słów by wiedzieć o tym, że ja też.
- Zayn?
Odwróciłem się powoli, stając oko w oko z delikatnie uśmiechniętą się Eleanor. Znałem ją już na tyle długo, by wiedzieć, że mi nie odpuści. El była uparta i była to cecha, którą poznałem już pierwszego dnia naszej znajomości.
- Eli, ja naprawdę nie mam ochoty o tym rozmawiać, przestań - nie dałem jej szans na zadanie żadnego pytania. Tak po prostu ruszyłem przed siebie i bezczelnie udałem się w kierunku mostu. Za kilka minut miał tam przyjść Harry i naprawdę nie chciałem, żeby moja rozmowa z Eleanor zepsuła naszą wycieczkę na wyspę.
- Skąd wiesz o czym chce z tobą porozmawiać, skoro nawet nie dasz mi dojść do słowa? - zapytała, równając przy tym swój krok z moim. Westchnąłem, zanosiło się na to, że mój humor jednak ulegnie zmianie. I to na gorsze.
- Jesteś przyjaciółką Perrie, to dość logiczne.
- Racja - przyznała, stając naprzeciwko mnie. Miałem ochotę ją zwyczajnie odepchnąć i pobiec w kierunku mostu najszybciej jak tylko umiałem, potem zapakować Harry'ego do łódki i odpłynąć nią najszybciej jak się dało. Nie miałem jednak serca zrobić jej tego wszystkiego, w końcu była dziewczyną Louisa, a ja ją lubiłem.
- Dobra, poddaję się. Wal.
- Wiem, że to co się dzieje między tobą, a Harrym to coś poważnego.
I wtedy niemal umarłem, gdy sens jej słów dotarł do mnie, jednocześnie z pięści uderzając w mój mózg. Eleanor wiedziała. Skoro wiedziała Eleanor, to wiedział też Louis a on jest straszną plotkarą i zaraz będą wiedzieć wszyscy. Mam przechlapane, Perrie się dowie, a chciałem to rozwiązać jakoś inaczej, spokojnie. Boże*, biedny Harry.
- Ale.. - chciałem coś powiedzieć, zaprotestować, jednak ona przerwała mi gestem ręki.
- Nikomu nic nie powiem. Po prostu nie jestem ślepa, widzę jak na niego patrzysz, bo kiedyś patrzyłeś tak na nią. Nie mam ci tego za złe, przecież to nie twoja wina, po prostu... Zayn, kocham Perrie jak siostrę, powinieneś jej powiedzieć, być z nią szczery.
Kiwnąłem głową, wymijając ją. Nie, nie będę słuchał jej morałów - moje sumienie dawało mi ich w wystarczającej ilości. O dziwo, Eleanor nie poszła za mną. Stała tam samotnie, a kiedy ja już byłem na moście zauważyłem, że podszedł do niej Louis. Ba, podszedł to źle powiedziane, on niemal radośnie podskakiwał posyłając jej przy tym szeroki uśmiech. I kiedy wskazała na mnie dłonią, a Louis radośnie mi pomachał, wiedziałem już na pewno, że na wyspie ja i Harry nie będziemy sami.
- Zayn!
Odwróciłem głowę w kierunku Louisa, który właśnie próbował bezskutecznie zacumować naszą łódkę. Nie wiem w ogóle dlaczego mu na to pozwoliłem, wciąż przecież pamiętałem, że ten wariat popsuł rower wodny.
- Co jest? - mruknąłem, potrząsając przy tym głową. Louis zaśmiał się, przywołując mnie ręką. Myliłem się, już dawno zacumował łódkę, wszyscy tylko czekali aż z niej wyjdę. Tak też poczyniłem. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym się przy tym nie potknął i zwyczajnie nie zaliczył kolejnego spotkania twarzy z podłożem. Tym razem było ono błotniste, więc moja twarz była w całości pokryta mazią.
- Fuj - jęknąłem, machając przy tym rękoma niczym pięciolatka. Myślałem, że i tym razem zostanę zignorowany. Tymczasem Harry podszedł do mnie z troską wymalowaną na twarzy i cicho mruknął:
- Zayn, ty ciapo moja.
Zamarłem, spoglądając na niego, kiedy z delikatnym uśmiechem wycierał mi twarz chusteczką. Dotykając mojej twarzy zdawał się nie zdawać sprawy z tego, co właśnie powiedział. A przecież on właśnie powiedział, że jestem JEGO. Że jestem JEGO ciapą. Ciapo MOJA. Nie Perrie, MOJA - Harry'ego.
-Harry - szepnąłem cicho, kiedy jego usta powoli zbliżyły się do moich.
Nie miałem pojęcia, gdzie byli wtedy Louis i Eleanor. W sumie nawet miałem to głęboko w dupie, nie interesowało mnie nawet czy za chwilę cały świat się dowie, że ja i Harry tworzymy TO. Harry był moim szczęściem, a ja byłem jego Ciapą. Należałem do niego.
I w momencie, gdy jego usta delikatnie zetknęły się z moimi, a ja poczułem ten cudowny smak mięty, jedno wiedziałem na pewno. Znałem już odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. Wiedziałem na pewno, że TO było miłością. A ja nie chciałem nic zmieniać.
Cause I can love you more than this...
***
No więc, tadam! Mamy rozdział jedenasty.
Wybaczcie mi, że trwało to tak długo, ale musiała go od stanu "ja pierdole, co to jest?!" doprowadzić do stanu "no ujdzie", co w gruncie rzeczy nie było takim prostym zadaniem.
MAM NOWY SZABLON!
Tak, wiem, znowu. Ale obiecuję, że tego już nie zmienię. Kocham go do szaleństwa.
A wam jak się podoba? Trochę nad tym siedziałam, ale w gruncie rzeczy wyszło wręcz zajebiście. To oznacza, że serio musi tak być bo ja rzadko kiedy chwalę swoje pracę.
No i nie jest już tak ciemno, jak wcześniej.
Coraz bliżej nam do końca... W sumie to przykro mi kończyć tą historię.
Cieszę się jednak z chwil, które wciąż mogę spędzić z Wami.
I właśnie za nie dziękuję wam z całego mojego zołzowatego serduszka.
Kocham Was.
Spam.
O kurde... Fetish zatkaj uszy będę piszczeć: dsafjasflhgahd gjkdssdh v i wtedy on jfkhgjskdhsh a na to Harry osdkfsljfsdg a potem oni DSJFSKJGSDGSGH....
OdpowiedzUsuń...
...
...
...
...
okey, przeszło mi. Jezu, te horrory, hahaha, to chyba logiczne, ja w sumie też bym była jak Malik - przytulanie jest kÓl i ogólnie zajebiste. Boże, tęskniłam z a tym opowiadaniem, sama nawet zaczęłam cię o nie molestować, a to jakiś postęp. I tego no.... mogę zamknąć Harry'ego i Zayna w schowku na miotły Pottera, żeby stworzyli razem jakieś urocze Zarrusiątka? Mogę, mogę moooooooogę? Przez sekundę miałam ochotę wrzucić Els do jeziorka, ale... kurde polubiłam ją tutaj. W każdym bądź razie jaram się jak pochodnia. I to totalnie. Kocham cię, Fetishiczku ♥ Życzę weny i aby nowy rozdział pojawił się szybciej, niż ... po miesiącu, lol. ZARRY, BICZ! :D
[final-souffle]
Boże! wspaniały rozdział!
OdpowiedzUsuńakcja z horrorami najlepsza :) przez tekst Harrego 'Teraz nie mam pretekstu, żeby cię obmacywać.', a potem zaciętą walkę Zayna i Lou miałam takiego banana na twarzy, że gdybym nie miała uszu to bym się na okrągło głowy śmiała :D:D Oni są tacy słodcy *__* i ten ich pocałunek na końcu! mam nadzieję, że Lou z El to widzieli i chłopcy nie będą musieli się ukrywać ze swoją miłością :) Zostanie tylko rozmowa z Perrie i będą mogli być razem, szczęśliwi, na wieki! :)
Kochana, kiedy następny??
Pozdrawiam! ;**
@JLS_GotMyLove
Chyba sobie ze mnie kpisz. Nie tylko ze mnie w sumie, z WIELU ludzi, którzy Cię czytają również. Nie możesz tak po prostu skończyć tego opowiadania. Jest zbyt cudowne, żeby się kończyło. Pisz opowiadanie dopóki nie brak Ci weny. Bo wiesz, że jest wspaniałe, cudowne i perfekcyjne. Już nawet nie chce mi się opowiadać o tej perfekcyjności, bo mnie zazdrość zżera.
OdpowiedzUsuńW każdym razie. W KOŃCU SIĘ DOCZEKAŁEM <3
Rozdział jest cudowny, jak każdy poprzedni. Ale zdecydowanie dodajesz je za rzadko moja droga. Jednak przez to, że Zayn z Harrym są razem, całują się i wszystko wygląda tak idealnie, wybaczam Ci. Ale na kolejny rozdział nie pozwól nam tak długo czekać, bo to katorga.
Kocham Cię za to opowiadanie <3
Pozdrowienia i DUUUUUUŻO weny.
~ Michaś (tak jak chciałaś c:)
Podpisałeś się Michaś specjalnie dla mnie *________* umarłam, jesteś moim ulubionym fanem! <3
UsuńAwwww, dziękuję <3. Ty za to jesteś moją ulubioną autorką :3
UsuńZrobiło się ckliwie :D Haha dzięki słoneczko <3
UsuńNie ma za co <3
UsuńI znowu wypada mi tylko zachwycać się Zaynem i Harrym :) Jak ja uwielbiam tą dwójkę. Akcja horrory i Shrek kontra Zayn - genialnie opisana. Szczerzyłam się jak głupia do monitora :D Przez chwilę bałam się, że wizyta Els coś popsuje, ale bardzo miło mnie zaskoczyła. A sama końcówka... Brak mi słów. Mogę się tylko rozpływać z zachwytu...
OdpowiedzUsuńA co do nowego wyglądu bloga, to rzeczywiście odwaliłaś kawał dobrej roboty, bo wszystko wygląda wspaniale... tylko jeżeli o mnie chodzi, to nie do czytania... Jasne literki na jasnym tle, to nie jest coś, co łatwo się czyta... Oczywiście znalazłam na to sposób - wystarczy po prostu podświetlić tekst i od razu lepiej...
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
@KateStylees
Jak to możliwe, że rozdział jest już od czterech dni, a ja dopiero teraz to zobaczyłam?;o Nierealne.
OdpowiedzUsuńMoże zaczniemy od szablony, w którym.. Jestem chyba zakochana. Jest naprawdę świetny, dobra robota:)
-
Szczerze mówiąc, nie przepadam za Eleanor, ale w tym opowiadaniu nie mam nic przeciwko niej. Może to przez to, że na pierwszym planie jest mój ukochany Zarry!<3 Cieszę się, że Zayn określił swoje uczucia, i mam nadzieje, że w kolejnym rozdziale wyzna je Harremu. Poza tym końcowe akapity były naprawdę przeurocze!
"Harry był moim szczęściem, a ja byłem jego Ciapą." I tego się trzymajmy:)
Mam nadzieję, że kolejny rozdział pojawi się znacznie szybciej niż ten;)
+Jak to powoli zbliżamy się do końca? :c
Kocham :D
OdpowiedzUsuńNiesamowicie wciągający! Pozwolę sobie zacząć obserwować ;)
OdpowiedzUsuńRównież zapraszam w wolnej chwili na
http://thisplaceweliveitisnotwherewebelong.blogspot.com/
mój dopiero rozwijający się blog :)