Together we move mountains
Jego oddech miał smak mięty, a
usta były miękkie – zupełnie tak, jak wiele razy to sobie wyobrażałem. Były też
zachłanne, czego zupełnie się nie spodziewałem, gdy wplótł palce w moje włosy,
przyciągając mnie przy tym jeszcze bliżej siebie.
Pocałowałem go.
Ja Zayn, muzułmanin, pocałowałem
swojego najlepszego przyjaciela. Pocałowałem go prawdziwie, mocno. Z
namiętnością godną parze kochanków. I prawdę mówiąc w nosie miałem to, czy
Allah ześle mnie za to w czeluści piekielne.
Pocałowałem go.
I nie żałuję. Mógłbym robić to
ciągle. I w kółko, i potem raz jeszcze, bez ustanku. Chciałbym robić to
wiecznie, bez przerwy. Chciałbym go całować. Czy to nie dziwne?
Przez kilka kolejnych dni, Harry
mnie unikał. Prawdę mówiąc nie miałem mu tego za złe, niemal byłem zadowolony z
takiego obrotu sprawy. Sam byłem zaskoczony, sfrustrowany swoimi myślami. Nie
mogłem przestać myśleć, że to co zrobiłem skrzywdziło go w jakiś sposób. A
ostatnią rzeczą, jaką chciałem to wyrządzić Harry’emu jakąkolwiek krzywdę. Czułem
też, że zachowuję się w sposób niepożądany, że fakt, iż go pocałowałem już na
zawsze położy cień nad naszą przyjaźnią. Nie chciałem tego.
Całe dnie spędzałem nad wodą – to
do mnie niepodobne, bo zwyczajnie się jej boję, jednak w tamtej chwili miałem w
niej swojego sprzymierzeńca. Może to chore, ale podobało mi się. Zwyczajnie
podobał mi się pocałunek z Harrym i moje serce aż podskakiwało na samą myśl o
kolejnym, chociaż z drugiej strony doskonale wiedziałem, że do żadnego takiego
nie dojdzie. To dobrze, bo przecież przyjaciele – nawet najlepsi – nie powinni
się całować. A już zwłaszcza, jeśli jeden z nich jest muzułmaninem.
- Co ty tak siedzisz?
Odwróciłem się, marszcząc przy
tym nos. Słońce z premedytacją oślepiało mnie, kiedy spoglądałem za siebie w
kierunku, skąd dochodził mnie głos Niallera. Rzadko go widywałem, prawdę mówiąc
to rzadko widywałem kogokolwiek – wszyscy jakby rozeszli się każdy w swoją
stronę i nie przeszkadzało nam to specjalnie. Nie było to niczym dziwnym, w
końcu spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, niemal siedem dni w tygodniu i czasem…
Czasem każdy z nas potrzebował odpoczynku, zwyczajnie musieliśmy od siebie
odpocząć, by potem na nowo móc się cieszyć każdym, wspólnie spędzonym dniem.
- Polubiłem tą wodę – mruknąłem
cicho, dłubiąc patykiem w piasku. Niall posłał mi rozbawione spojrzenie i po
chwili przysiadł się tuż obok mnie. Wyglądał na zmartwionego, co nie zdarzało
mu się zbyt często.
Niall był trochę inny, niż my
wszyscy. On rzadko dzielił się z nami swoimi problemami, był najbardziej skryty
i przy tym najbardziej wrażliwy. Na samym początku nie potrafiłem tego
zrozumieć, potem jednak dotarło do mnie, że dzięki temu ma siłę, by się
uśmiechać. Przecież, gdy tylko zacznie się mówić o problemach, to one
narastają. Z czasem, choć nie od razu zrozumiałem Nialla i jego schemat
wartości – musiałem przyznać, że chociaż był wariatem, to wśród nas wszystkich
był jednym z tych najbardziej rozsądnych. Nawet jeśli bywał bezczelny i
dobitnie szczery.
- Ty jakiś nieswój jesteś. Harry
z resztą też. Pokłóciliście się?
Przełknąłem głośno ślinę, uparcie wpatrując się w
niespokojną taflę jeziora. Wiatr smagał jego powierzchnią, jakby była ona
lekkim puszkiem. Nie chciałem mu nic
mówić. Bo niby co miałem powiedzieć? Nie stary, tylko go pocałowałem, a teraz
on nie chce mnie znać bo chyba ma mnie za jakiegoś geja – Niall leżałby ze
śmiechu! Nie mogłem mu powiedzieć prawdy, wolałem więc milczeć.
- Wiesz, może i się nie znam, ale cokolwiek to jest, nie
warto marnować dla tego przyjaźni. Znacie się już zbyt długo, żeby mieć takie
dni.
Minął
kolejny dzień i wszyscy już wiedzieli, że pomiędzy mną a Harrym zdarzyło się coś dziwnego. Nikt nie
mówił o tym głośno, jednak czułem na sobie spojrzenia chłopaków, ilekroć
siedzieliśmy razem w stołówce i jedliśmy obiad czy śniadanie. Zacząłem mieć
wrażenie, że sytuacja między mną i Harrym nie zmieni się jeszcze przez długi
czas. I chyba miałem rację, bo chłopak przestał wracać na noc do pokoju – nie
wiedziałem nawet wtedy, czy w nim spał. Kiedy kładem się do łóżka jego nie
było, kiedy wstawałem również.
- Są tu
jakieś zabytki?
Podniosłem wzrok znad swojego talerza. Nie miałem ochoty na
jedzenie, więc jak zwykle dłubałem tylko widelcem w swoim posiłku. Chciałem,
żeby chociaż wyglądało na to, że ruszyłem cokolwiek – mogłem mieć tylko
nadzieję, że nikt się nie zorientuje. Prawdę mówiąc, szkoda mi było Danielle –
ona chyba jako jedyna czuła się nieswojo wśród nas, będących w tak grobowych
nastrojach i jako jedyna starała się poprawić nam humory. Wymyślała naprawdę
cudowne atrakcje, jednak za każdym razem któryś z nas musiał to popsuć.
- W mieście jest taki kościół, są pod nim grobowce, tunel
prowadzący w kierunku wyspy. Co prawda jest już nieczynny, dawno zalany, ale
grobowce są – Paulina uśmiechnęła się pocieszająco w moim kierunku, kiedy
przechodziła obok naszego stolika. Niemal natychmiast poczułem na sobie
ciekawskie spojrzenie Nialla. Wytknąłem mu język, uśmiechając się szeroko.
- Nie mam ochoty oglądać trupów – bąknął Harry, uparcie
świdrując oczami zawartość swojego talerza. Miałem ochotę kopnąć go z całej
siły w kostkę, żeby tylko dał dziewczynie szansę. Przecież Dan starała się dla
nas wszystkich! Niewiele myśląc wziąłem
zamach i kopnąłem – jak mi się wydawało – loczka w kostkę. Niemal w tej samej
chwili Louis podskoczył z wrzaskiem na swoim krzesełku. Parsknąłem śmiechem,
zasłaniając twarz rękoma.
- Malik! – wrzasnął. – Za co?! Byłem grzeczny!
Zakrztusiłem się śmiechem, kiedy po chwili jego twarz
spowita była w niemal żałobnej powadze, a on, starając się nie roześmiać z dumą
oświadczył:
- Idę na obdukcję.
Koniec
końców, wycieczka się odbyła. W gruncie rzeczy, nie była taka zła. Wszyscy
zapakowaliśmy się do naszego średnich rozmiarów busa i starając się nie zwracać
na siebie niczyjej uwagi, grzecznie zwiedzaliśmy miasto. A do zwiedzania wcale
nie było tak wiele. Ot, stare miasto i kilka fontann w samym jego centrum,
kościół pełen zmumifikowanych trupów księży, dzieci, kilku wojskowych, nieduża
i niezbyt ciekawa galeria handlowa i na tym kończyły się wszystkie „zabytki”.
Prawdę mówiąc, to miasto było nudniejsze niż nasz ośrodek – tam przynajmniej
były rowery wodne. I fakt, w samym centrum miasta znajdowało się jezioro –
potem dowiedziałem się, że to część innego jeziora, a ono nosi wdzięczną nazwę
„Mały Jeziorak” – które można była obejść dookoła, jednak żadnych rowerów nie
było. No i co było już absolutnie najgorsze – niemal wszystkie drogi były w
remoncie. A przynajmniej ta główna, którą mogliśmy dojechać chociażby i na
basen(nie to, żebym miał ochotę się kąpać).
-
Boooooooże, jakie nudy – jęknął Louis, rozglądając się przy tym dookoła. Byłem
pewien, że to nie wróży niczego dobrego. W gruncie rzeczy chłopak ten musiał
mieć wiecznie jakieś zajęcie. I nie ważne, czy miało to być lizanie znaczków
pocztowych, czy wnerwianie Harry’ego. On musiał coś robić, w przeciwnym razie
dostawał szału i po prostu odbijała mu szajba. Nie lubiłem Louisa w takich
chwilach, był wtedy… Zwyczajnie nieznośny, jak sześciolatek z ADHD.
-
Louis, jesteśmy w kościele – Liam westchnął, a odgłos ten odbił się od ścian
korytarza, którym właśnie się poruszaliśmy. Był ciasny, ciemny, a wszędzie
śmierdziało stęchlizną. Nie podobało mi się to miejsce. Fakt, miało swój klimat
– te płonące pochodnie zawieszone na ścianach i długie schody, którymi
schodziliśmy w dół nadawały mu niemal mistycznej atmosfery, jednak jak na mój
gust było nieco zbyt klaustrofobiczne.
- Chyba
raczej pod kościołem – oznajmił z zachwytem Niall. Kompletnie, absolutnie nie
potrafiłem go zrozumieć. Dla niego to miejsce było wyjątkowe, niemal magiczne –
chłonął każdą jego część jakby była czymś świętym. Nie mogłem tego pojąć, dla
mnie to po prostu podziemny cmentarz i nic więcej.
-
Wielka różnica – Tommo nachmurzył się, zaczynając uparcie przyglądać się
ścianom, jakby miał w nich zobaczyć coś niesamowicie interesującego. – Pff, na dodatek śmierdzi tu trupem –
burknął, palcem nieświadomie dotykając jednego z ciał leżących w kamiennej
krypcie. Nie minęła sekunda, a Tomlinson odskoczył od niego przerażony,
strącając przy tym wiszącą na ścianie za nim pochodnie. Wrzask Liama odbijał
się echem od ścian krypty:
- Louis!
Let's not make mountains out of molehills.
****
No dobra.
Miał być miesiąc, są dwa tygodnie. No i chapter sam w sobie nie jest też za ciekawy. W sumie to mnie samej on nie satysfakcjonuje, jest taki przejściowy jak na razie. Od następnego zacznie się dopiero taka PRAWDZIWA akcja pomiędzy Zaynem i Harrym. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie zawiodłam aż tak bardzo.
Od niedawna możecie zadawać pytania postaciom tej opowieści - pytać możecie każdego z nich i o wszystko także. Możecie tam też zadawać pytania bezpośrednio do mnie, jeżeli takowe macie. Zapraszam http://our-month.tumblr.com/ask
Za dwa tygodnie siódemka. Proponuje sobie załatwić jakiś zapas chusteczek na najbliższych kilka rozdziałów.
Buziaki!
A no i nie wyłączyłam tych komentarzy, dostałam od Was tyle wiadomości na gg, że... skapitulowałam
Jejku, świetne.
OdpowiedzUsuńMało Zarry'ego, ale kocham tego bloga i tak mi się podoba :D
Powiadasz chusteczki na kilka kolejnych rozdziałów? Zobaczę, ile dam radę załatwić...
Ech, idę odespać tyfzień =.=
Papa, dużo weny ^^
cudo *_* Lou szturchający trupa xDD co do chusteczek, od kilku dni mam je przy sobie cały czas bo mam katar....nie ważne... czekam na nn miłego pisania! :)
OdpowiedzUsuńNo i się doczekałam :) Hurra !!! Nie wiem, co ci się tu nie podoba, bo jeżeli o mnie chodzi, to rozdział całkiem fajny. Może mało akcji :D ale skoro obiecujesz w następnym, to nie mam nic przeciwko... Chusteczki powiadasz? Boże! Mam nadzieje, że nikt nie umrze!
OdpowiedzUsuńLouis z ADHD, to jest coś co mogłabym oglądać godzinami ;) Mam nadzieję, że Zayn i Harry jakoś się odnajdą w tych podziemiach ;) Trzymam kciuki...
Pozdrawiam i życzę dużo weny. Już nie mogę się doczekać co też wymyśliłaś w następnym rozdziale...
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
i bardzo dobrze, że ich nie wyłączasz! nie mogłabym Cię pochwalać ;( no więc tak, ekhem. czekam z niecierpliwością na kolejny chapter. a ten mimo, że był jak to nazwałaś "przejściowy" to czytało się go lekko i z ciekawością, co będzie dalej. no właśnie. jak potoczą się dalej losy Harrego i Zayna? umieram z ciekawości! w sumie trochę rozumiem Loczka, gdyby mnie jakaś dziewczyna pocałowała, też potrzebowałabym trochę czasu na przemyślenie tego i wgl... no nic. czekam, czekam, weny życzę! Pluton xx
OdpowiedzUsuńps. nowy image u mnie na blogu! zapraszam :) http://i-will-be-ur-man.blogspot.com/
Jeju! To jest cudowne! A Harry niech sie ogarnie, bo mu do dupy nakopię <3
OdpowiedzUsuńKurwa mać!
OdpowiedzUsuńPiszę ten komentarz już czwarty raz i po prostu nie mogę...
Pierwsza sprawa jest taka, że w mojej głowie po rozdziale, który opublikowałaś zapanował totalny chaos i nie wiem jak to skomentować, ale cóż... Postarajmy się...
Hmm, Harry jest straszną marudą i myślę, że jest nią, ponieważ zaczyna coś czuć do Zayn'a...
Zayn strasznie przejmuję się Harry'm więc to kolejny dobry znak ku Zarr'emu!
Aaa, no i chciałam Cię przeprosić, za to, że dodaję komentarz dopiero teraz, bo po prostu mój główkowy chaosik, za nic nie chciał się ogarnąć przez wcześniejsze dni... Także wybacz.
Aha, no i wielkie dzięki, że rozdział dodałaś teraz, a nie w listopadzie, jak to miałaś w swoich brutalnych planach!
Hmm, czekam na kolejny rozdział, standardowo życzę weny i się jaram :p
białas:>