piątek, 19 października 2012

Chapter Six


Together we move mountains

Pocałowałem go.
Jego oddech miał smak mięty, a usta były miękkie – zupełnie tak, jak wiele razy to sobie wyobrażałem. Były też zachłanne, czego zupełnie się nie spodziewałem, gdy wplótł palce w moje włosy, przyciągając mnie przy tym jeszcze bliżej siebie.
Pocałowałem go.
Ja Zayn, muzułmanin, pocałowałem swojego najlepszego przyjaciela. Pocałowałem go prawdziwie, mocno. Z namiętnością godną parze kochanków. I prawdę mówiąc w nosie miałem to, czy Allah ześle mnie za to w czeluści piekielne.
Pocałowałem go.
I nie żałuję. Mógłbym robić to ciągle. I w kółko, i potem raz jeszcze, bez ustanku. Chciałbym robić to wiecznie, bez przerwy. Chciałbym go całować. Czy to nie dziwne?

Przez kilka kolejnych dni, Harry mnie unikał. Prawdę mówiąc nie miałem mu tego za złe, niemal byłem zadowolony z takiego obrotu sprawy. Sam byłem zaskoczony, sfrustrowany swoimi myślami. Nie mogłem przestać myśleć, że to co zrobiłem skrzywdziło go w jakiś sposób. A ostatnią rzeczą, jaką chciałem to wyrządzić Harry’emu jakąkolwiek krzywdę. Czułem też, że zachowuję się w sposób niepożądany, że fakt, iż go pocałowałem już na zawsze położy cień nad naszą przyjaźnią. Nie chciałem tego.
Całe dnie spędzałem nad wodą – to do mnie niepodobne, bo zwyczajnie się jej boję, jednak w tamtej chwili miałem w niej swojego sprzymierzeńca. Może to chore, ale podobało mi się. Zwyczajnie podobał mi się pocałunek z Harrym i moje serce aż podskakiwało na samą myśl o kolejnym, chociaż z drugiej strony doskonale wiedziałem, że do żadnego takiego nie dojdzie. To dobrze, bo przecież przyjaciele – nawet najlepsi – nie powinni się całować. A już zwłaszcza, jeśli jeden z nich jest muzułmaninem.
- Co ty tak siedzisz?
Odwróciłem się, marszcząc przy tym nos. Słońce z premedytacją oślepiało mnie, kiedy spoglądałem za siebie w kierunku, skąd dochodził mnie głos Niallera. Rzadko go widywałem, prawdę mówiąc to rzadko widywałem kogokolwiek – wszyscy jakby rozeszli się każdy w swoją stronę i nie przeszkadzało nam to specjalnie. Nie było to niczym dziwnym, w końcu spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, niemal siedem dni w tygodniu i czasem… Czasem każdy z nas potrzebował odpoczynku, zwyczajnie musieliśmy od siebie odpocząć, by potem na nowo móc się cieszyć każdym, wspólnie spędzonym dniem.
- Polubiłem tą wodę – mruknąłem cicho, dłubiąc patykiem w piasku. Niall posłał mi rozbawione spojrzenie i po chwili przysiadł się tuż obok mnie. Wyglądał na zmartwionego, co nie zdarzało mu się zbyt często.
Niall był trochę inny, niż my wszyscy. On rzadko dzielił się z nami swoimi problemami, był najbardziej skryty i przy tym najbardziej wrażliwy. Na samym początku nie potrafiłem tego zrozumieć, potem jednak dotarło do mnie, że dzięki temu ma siłę, by się uśmiechać. Przecież, gdy tylko zacznie się mówić o problemach, to one narastają. Z czasem, choć nie od razu zrozumiałem Nialla i jego schemat wartości – musiałem przyznać, że chociaż był wariatem, to wśród nas wszystkich był jednym z tych najbardziej rozsądnych. Nawet jeśli bywał bezczelny i dobitnie szczery.
- Ty jakiś nieswój jesteś. Harry z resztą też. Pokłóciliście się?
Przełknąłem głośno ślinę, uparcie wpatrując się w niespokojną taflę jeziora. Wiatr smagał jego powierzchnią, jakby była ona lekkim puszkiem.  Nie chciałem mu nic mówić. Bo niby co miałem powiedzieć? Nie stary, tylko go pocałowałem, a teraz on nie chce mnie znać bo chyba ma mnie za jakiegoś geja – Niall leżałby ze śmiechu! Nie mogłem mu powiedzieć prawdy, wolałem więc milczeć.
- Wiesz, może i się nie znam, ale cokolwiek to jest, nie warto marnować dla tego przyjaźni. Znacie się już zbyt długo, żeby mieć takie dni.

                Minął kolejny dzień i wszyscy już wiedzieli, że pomiędzy mną  a Harrym zdarzyło się coś dziwnego. Nikt nie mówił o tym głośno, jednak czułem na sobie spojrzenia chłopaków, ilekroć siedzieliśmy razem w stołówce i jedliśmy obiad czy śniadanie. Zacząłem mieć wrażenie, że sytuacja między mną i Harrym nie zmieni się jeszcze przez długi czas. I chyba miałem rację, bo chłopak przestał wracać na noc do pokoju – nie wiedziałem nawet wtedy, czy w nim spał. Kiedy kładem się do łóżka jego nie było, kiedy wstawałem również.
                - Są tu jakieś zabytki?
Podniosłem wzrok znad swojego talerza. Nie miałem ochoty na jedzenie, więc jak zwykle dłubałem tylko widelcem w swoim posiłku. Chciałem, żeby chociaż wyglądało na to, że ruszyłem cokolwiek – mogłem mieć tylko nadzieję, że nikt się nie zorientuje. Prawdę mówiąc, szkoda mi było Danielle – ona chyba jako jedyna czuła się nieswojo wśród nas, będących w tak grobowych nastrojach i jako jedyna starała się poprawić nam humory. Wymyślała naprawdę cudowne atrakcje, jednak za każdym razem któryś z nas musiał to popsuć.
- W mieście jest taki kościół, są pod nim grobowce, tunel prowadzący w kierunku wyspy. Co prawda jest już nieczynny, dawno zalany, ale grobowce są – Paulina uśmiechnęła się pocieszająco w moim kierunku, kiedy przechodziła obok naszego stolika. Niemal natychmiast poczułem na sobie ciekawskie spojrzenie Nialla. Wytknąłem mu język, uśmiechając się szeroko.
- Nie mam ochoty oglądać trupów – bąknął Harry, uparcie świdrując oczami zawartość swojego talerza. Miałem ochotę kopnąć go z całej siły w kostkę, żeby tylko dał dziewczynie szansę. Przecież Dan starała się dla nas wszystkich!  Niewiele myśląc wziąłem zamach i kopnąłem – jak mi się wydawało – loczka w kostkę. Niemal w tej samej chwili Louis podskoczył z wrzaskiem na swoim krzesełku. Parsknąłem śmiechem, zasłaniając twarz rękoma.
- Malik! – wrzasnął. – Za co?! Byłem grzeczny!
Zakrztusiłem się śmiechem, kiedy po chwili jego twarz spowita była w niemal żałobnej powadze, a on, starając się nie roześmiać z dumą oświadczył:
- Idę na obdukcję.

                Koniec końców, wycieczka się odbyła. W gruncie rzeczy, nie była taka zła. Wszyscy zapakowaliśmy się do naszego średnich rozmiarów busa i starając się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi, grzecznie zwiedzaliśmy miasto. A do zwiedzania wcale nie było tak wiele. Ot, stare miasto i kilka fontann w samym jego centrum, kościół pełen zmumifikowanych trupów księży, dzieci, kilku wojskowych, nieduża i niezbyt ciekawa galeria handlowa i na tym kończyły się wszystkie „zabytki”. Prawdę mówiąc, to miasto było nudniejsze niż nasz ośrodek – tam przynajmniej były rowery wodne. I fakt, w samym centrum miasta znajdowało się jezioro – potem dowiedziałem się, że to część innego jeziora, a ono nosi wdzięczną nazwę „Mały Jeziorak” – które można była obejść dookoła, jednak żadnych rowerów nie było. No i co było już absolutnie najgorsze – niemal wszystkie drogi były w remoncie. A przynajmniej ta główna, którą mogliśmy dojechać chociażby i na basen(nie to, żebym miał ochotę się kąpać).
                - Boooooooże, jakie nudy – jęknął Louis, rozglądając się przy tym dookoła. Byłem pewien, że to nie wróży niczego dobrego. W gruncie rzeczy chłopak ten musiał mieć wiecznie jakieś zajęcie. I nie ważne, czy miało to być lizanie znaczków pocztowych, czy wnerwianie Harry’ego. On musiał coś robić, w przeciwnym razie dostawał szału i po prostu odbijała mu szajba. Nie lubiłem Louisa w takich chwilach, był wtedy… Zwyczajnie nieznośny, jak sześciolatek z ADHD.
 - Louis, jesteśmy w kościele – Liam westchnął, a odgłos ten odbił się od ścian korytarza, którym właśnie się poruszaliśmy. Był ciasny, ciemny, a wszędzie śmierdziało stęchlizną. Nie podobało mi się to miejsce. Fakt, miało swój klimat – te płonące pochodnie zawieszone na ścianach i długie schody, którymi schodziliśmy w dół nadawały mu niemal mistycznej atmosfery, jednak jak na mój gust było nieco zbyt klaustrofobiczne.
- Chyba raczej pod kościołem – oznajmił z zachwytem Niall. Kompletnie, absolutnie nie potrafiłem go zrozumieć. Dla niego to miejsce było wyjątkowe, niemal magiczne – chłonął każdą jego część jakby była czymś świętym. Nie mogłem tego pojąć, dla mnie to po prostu podziemny cmentarz i nic więcej.
- Wielka różnica – Tommo nachmurzył się, zaczynając uparcie przyglądać się ścianom, jakby miał w nich zobaczyć coś niesamowicie interesującego.  – Pff, na dodatek śmierdzi tu trupem – burknął, palcem nieświadomie dotykając jednego z ciał leżących w kamiennej krypcie. Nie minęła sekunda, a Tomlinson odskoczył od niego przerażony, strącając przy tym wiszącą na ścianie za nim pochodnie. Wrzask Liama odbijał się echem od ścian krypty:
- Louis!

Let's  not make mountains out of molehills.

****
No dobra.
Miał być miesiąc, są dwa tygodnie. No i chapter sam w sobie nie jest też za ciekawy. W sumie to mnie samej on nie satysfakcjonuje, jest taki przejściowy jak na razie. Od następnego zacznie się dopiero taka PRAWDZIWA akcja pomiędzy Zaynem i Harrym. Mam nadzieję, że mimo wszystko nie zawiodłam aż tak bardzo.

Od niedawna możecie zadawać pytania postaciom tej opowieści - pytać możecie każdego z nich i o wszystko także. Możecie tam też zadawać pytania bezpośrednio do mnie, jeżeli takowe macie. Zapraszam http://our-month.tumblr.com/ask

Za dwa tygodnie siódemka. Proponuje sobie załatwić jakiś zapas chusteczek na najbliższych kilka rozdziałów.
Buziaki!

A no i nie wyłączyłam tych komentarzy, dostałam od Was tyle wiadomości na gg, że... skapitulowałam

6 komentarzy:

  1. Jejku, świetne.
    Mało Zarry'ego, ale kocham tego bloga i tak mi się podoba :D
    Powiadasz chusteczki na kilka kolejnych rozdziałów? Zobaczę, ile dam radę załatwić...
    Ech, idę odespać tyfzień =.=
    Papa, dużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. cudo *_* Lou szturchający trupa xDD co do chusteczek, od kilku dni mam je przy sobie cały czas bo mam katar....nie ważne... czekam na nn miłego pisania! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No i się doczekałam :) Hurra !!! Nie wiem, co ci się tu nie podoba, bo jeżeli o mnie chodzi, to rozdział całkiem fajny. Może mało akcji :D ale skoro obiecujesz w następnym, to nie mam nic przeciwko... Chusteczki powiadasz? Boże! Mam nadzieje, że nikt nie umrze!
    Louis z ADHD, to jest coś co mogłabym oglądać godzinami ;) Mam nadzieję, że Zayn i Harry jakoś się odnajdą w tych podziemiach ;) Trzymam kciuki...
    Pozdrawiam i życzę dużo weny. Już nie mogę się doczekać co też wymyśliłaś w następnym rozdziale...

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  4. i bardzo dobrze, że ich nie wyłączasz! nie mogłabym Cię pochwalać ;( no więc tak, ekhem. czekam z niecierpliwością na kolejny chapter. a ten mimo, że był jak to nazwałaś "przejściowy" to czytało się go lekko i z ciekawością, co będzie dalej. no właśnie. jak potoczą się dalej losy Harrego i Zayna? umieram z ciekawości! w sumie trochę rozumiem Loczka, gdyby mnie jakaś dziewczyna pocałowała, też potrzebowałabym trochę czasu na przemyślenie tego i wgl... no nic. czekam, czekam, weny życzę! Pluton xx

    ps. nowy image u mnie na blogu! zapraszam :) http://i-will-be-ur-man.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju! To jest cudowne! A Harry niech sie ogarnie, bo mu do dupy nakopię <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurwa mać!
    Piszę ten komentarz już czwarty raz i po prostu nie mogę...
    Pierwsza sprawa jest taka, że w mojej głowie po rozdziale, który opublikowałaś zapanował totalny chaos i nie wiem jak to skomentować, ale cóż... Postarajmy się...
    Hmm, Harry jest straszną marudą i myślę, że jest nią, ponieważ zaczyna coś czuć do Zayn'a...
    Zayn strasznie przejmuję się Harry'm więc to kolejny dobry znak ku Zarr'emu!
    Aaa, no i chciałam Cię przeprosić, za to, że dodaję komentarz dopiero teraz, bo po prostu mój główkowy chaosik, za nic nie chciał się ogarnąć przez wcześniejsze dni... Także wybacz.
    Aha, no i wielkie dzięki, że rozdział dodałaś teraz, a nie w listopadzie, jak to miałaś w swoich brutalnych planach!
    Hmm, czekam na kolejny rozdział, standardowo życzę weny i się jaram :p
    białas:>

    OdpowiedzUsuń