niedziela, 28 kwietnia 2013

Chapter Fourteenth


Heart beats fast,
Colors and promises...

- Ja Niall biorę sobie ciebie Paulinę za żonę i ślubuję ci...
Wdech.
- Miłość...
Twarz Nialla rozpromienia uśmiech.
- Wierność...
W oczach Pauliny błyszczą łzy.
- I uczciwość małżeńską...
Wydech .
- Oraz że cię nie opuszczę...
Jej głos drży.
- Aż do śmierci.
- Aż do śmierci.
- Prosimy drużbę od obrączki - głos księdza rozbrzmiał po wyspie, jednocześnie psując cały magiczny nastrój. Westchnąłem, po chwili czując na ramieniu czyjeś szturchnięcie.
- Co? - prychnąłem.
- Zayn, obrączki - mruknął cicho Harry, wprost do mojego ucha. Przełknąłem ślinę, kiedy jego język delikatnie musnął wrażliwą skórę.
- Tak, tak - uśmiechnąłem się lekko, wyciągając z kieszeni puzderko.
Harry, jestem pewien, posłał mi uśmiech, w chwili kiedy otwierałem pudełeczko, podając je kapłanowi. To niesamowite, być świadkiem, głównym drużbą na ślubie swojego przyjaciela. Kiedy wróciłem na swoje miejsce, poczułem jak palce bruneta lekko zaciskają się wokół moich własnych. Posłałem mu uśmiech. 
Właśnie staliśmy przed wszystkimi i tak po prostu trzymaliśmy się za ręce.

     - HORAN! HORAN SIĘ ŻENI! HORAN! HORAN SIĘ ŻENI!
 Zaśmiałem się, wznosząc po raz kolejny swój kieliszek do toastu. Nasza świeżo upieczona para nowożeńców, właśnie skradała sobie pojedyncze pocałunki, podczas gdy my - plus cała rodzina Horanów i Plichów, którą Niallowi udało się jakimś cudem tutaj ściągnąć - śpiewała w najlepsze, zagrzewając ich do całusów. Wieczór był idealny - dokładnie taki, jaki wymarzyć mogła sobie niejedna dziewczyna. 
      - Uwierzysz? - usłyszałem cichy głos z swojej prawej strony. 
Spojrzałem w tamtym kierunku, widząc delikatnie zamglone spojrzenie Harry'ego. Chwilę potem poczułem, jak jego dłoń powoli sunie w górę mojego uda. Zadrżałem.
- Jeszcze kilka dni temu byłem przekonany, że to Louis pierwszy się ożeni - zaśmiał się, wtulając nos w zagłębienie mojego obojczyka. Zaśmiałem się lekko, czując jak jego usta delikatnie muskają moją skórę. Prawdę mówiąc, wszyscy byliśmy już nieźle wstawieni. Dochodziła czwarta nad ranem, Emma wraz z maleństwem już się zmyła, Liam z Danielle kołysali się delikatnie na parkiecie, Louis po raz kolejny próbował namówić Eleanor do dziecka, a ja wraz z Harrym próbowaliśmy ze wszystkich sił nie zjeść się nawzajem. A przynajmniej ja walczyłem, by tego nie zrobić.
      - Widzisz? On też uważa, że powinniśmy mieć dziecko! - wrzasnął Louis, który przypadkiem usłyszał słowa Harry'ego. Parsknąłem śmiechem. Nie miałem pojęcia skąd wzięła mu się ta obsesja na punkcie dziecka, chyba po prostu zazdrościł Niallowi, że ten stanął już przed ołtarzem.
- Louis, opanuj się, chyba jesteś nie poważny. Jestem za młoda na dziecko - oznajmiła Eleanor, która byłem pewien, że mało brakowało a zaczęłaby tupać nóżką.
- Ale ja już jestem stary - jęknął rozpaczliwie Louis, chowając twarz w dłoniach. Pokręciłem z rozbawieniem głową, rozlewając do naszych kieliszków kolejną porcję alkoholu.
- Tomlinson - zawołał Harry - nie przejmuj się, plemniki nie mają daty ważności. Jeszcze zapłodnisz.


     - Harry - sapnąłem, kiedy brunet po raz kolejny naparł swoimi biodrami na moje w trakcie tańca.
Od kilku godzin ten cwaniak za wszelką cenę próbował się do mnie dobrać. Robił wszystko, prowokując mnie tym samym, żebym rzucił się na niego na środku parkietu. Nie podobało mi się to. Oczywiście, było przyjemne, ale ja też miałem swoje granice wytrzymałości. I pomimo, że na parkiecie zostało nas już tylko cztery pary - właściwie to trzy, bo Louis spał na swoim krzesełku, a Eleanor próbowała wszelkimi możliwymi sposobami go zbudzić - to nie miałem ochoty być zapamiętanym jako ten, który zgwałcił Stylesa w towarzystwie mini tłumu. 
    Starałem się więc ze wszystkich sił i wszelkimi sposobami odtrącić od siebie Harry'ego. Najprostszą do tego metodą było po prostu upicie go. I z początku rzeczywiście próbowałem zastosować tą taktykę, jednak on okazał się mieć dziś bardzo mocną głowę. Zrezygnowany postanowiłem więc zastosować inny sposób - odbijany.
    Ruszyłem więc w kierunku młodej pary, jednocześnie wpychając się pomiędzy tą dwójkę i jak gdyby nigdy nic, porwałem Nialla, rzucając tym samym Paulinie, obłapiającego mnie nienawistnym spojrzeniem Harry'ego. 
- Masz pojęcie, że właśnie naraziłeś mnie na rozłąkę z kobietą, którą i tak opuszczę za jakieś dziesięć, dwanaście godzin tak? - mruknął Niall chwilę potem, kiedy zacząłem go powoli obracać.
To musiało wyglądać zabójczo. Ja, Zayn Malik, obracający w tańcu swojego najlepszego kumpla Nialla Horana, który dopiero co zdążył się ożenić.
- Nie zostawiaj jej - mruknąłem po chwili, a Niall spojrzał na mnie jak na idiotę.
- Nawet mi nie sugeruj, że teraz kiedy już sie hajtnąłem, to mam zostać, bo przysięgam Malik, że naprawdę obiję ci tą twoją twarzyczkę - zaśmiał się.
Prychnąłem, wywracając przy tym oczami: - Nie o to mi chodziło.
- Więc o co? - zapytał Niall, tym razem obracając mnie.
Po raz kolejny przez moją wyobraźnie przeszedł obraz tego, jak musiało to wyglądać z perspektywy innych.Potrząsnąłem głową, wyrzucając z niej niepotrzebne myśli. Niall zaśmiał się.
- Malik, zachowujesz się jak kot w kąpieli, powiesz wreszcie o co ci chodzi?
- Zabierz ją ze sobą - mruknąłem. - No wiesz, taki miesiąc miodowy. Modest ci teraz nie podskoczy, w końcu jest twoją żoną.A poza tym - westchnąłem - no weź, jesteście nowożeńcami, rozdzielenie was to grzech.
Niall uśmiechnął się, kiwając lekko głową. Nie byłem pewien, jaką podjął decyzję. Chwilę potem poczułem na swoich biodrach znajomy dotyk rąk, a mój kark owionął ciepły oddech.
- Odbijany - szepnął cicho Harry. - Tęskniłeś?
Nawet skurczybyku nie wiesz, jak bardzo.

     Po raz pierwszy byłem na weselu, gdzie młoda para, po ostatnim wspólnym tańcu odpływała łódką. W dodatku taką łódką, którą wiosłować musiał pan młody. Nie wiedziałem, jaką decyzję podjął Niall. Wiedziałem jednak, że jakąkolwiek podejmie, będzie ona słuszna.
    Kiedy na wyspie zaczęły pojawiać się pierwsze osoby z ekipy sprzątającej, Louis zdążył właśnie wstać i był pewien, że wesele jeszcze się nie skończyło, a wręcz przeciwnie, że to dopiero jego początek. Nie miałem pojęcia, gdzie ten chłopak był przez pierwsze kilka godzin imprezy, ale byłem pewien, że na pewno nie z nami.
- Louis, uspokój się, do cholery. Mówię ci, że oni już odpłynęli i na ciebie też najwyższa pora! Musimy się spakować! - wrzeszczała Eleanor, tupiąc nogą.
Dziewczyna była wściekła i nic w tym dziwnego. W końcu przez ostatnie kilka godzin robiła wszystko, żeby obudzić Tomlinsona, a teraz kiedy on wstał, ona była szczerze wykończona. Zaśmiałem się, podchodząc do dziewczyny. Bez problemów wziąłem ją na ręce i zaniosłem do łódki. Louis, widząc moje poczynania, warknął coś na temat niewiernych żon i przyjaciół, po czym pobiegł za mną i dziewczyną. Ostatecznie odpłynęli wraz z Liamem i Danielle.
    Harry siedział na krzesełku, sącząc napój jabłkowy.Kiedy podszedłem do niego, zdawał się być tak zamyślony, że nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Kucnąłem przed nim, unosząc do góry jego podbródek. Harry posłał mi zmęczone spojrzenie swych zielonych oczu.
- Hej, piękny - mruknąłem z uśmiechem. - gotowy do drogi?
Harry zaprzeczył, powoli ruszając na boki głową. Westchnąłem, unosząc się i jednocześnie przytulając go do siebie mocno. Wplotłem palce w jego loki, a on jęknął szlochając.
- Nie jestem gotowy - szepnął.
Kiwnąłem głową. Ja także nie byłem gotów.


       Jakąś godzinę później, leżałem już w naszym łóżku. Choć Harry od pół godziny był pod prysznicem, a ja byłem wykończony, to po prostu nie mogłem zasnąć. Próbowałem wszystkiego - liczenia owiec, baranów i innych skaczących przez płotki stworzeń, jednak to nie pomagało. Moja głowa pełna była myśli, których nie chciałem w niej już dłużej. Zwyczajnie chciałem się ich pozbyć, przestać myśleć i martwić się tym, co będzie jutro. Do tej pory życie chwilą wychodziło mi idealnie. Teraz, bojąc się o każdą kolejną sekundę, byłem pewien, że już tak nie potrafię.
      Drzwi do naszego pokoju uchyliły się delikatnie. Po cichu, stąpając na palcach, Harry wszedł do sypialni. Po chwili jednak potknął się o własne stopy i niemal runął jak długi na ziemię, w ostatniej chwili łapiąc się oparcia łóżka.
- Kurwa - szepnął cicho, podnosząc się ku górze.
- Allah cię widzi - mruknąłem, chichocząc.
Harry podskoczył, łapiąc się za serce i krzycząc coś w stylu "Jasny chuj!", co spowodowało u mnie jeszcze większy atak śmiechu.
-  Nie cierpię tego, jak zawsze wyskakujesz z Allahem wtedy, kiedy się tego nie spodziewam - burknął, rzucając we mnie zwiniętym w kulkę krawatem. Parsknąłem śmiechem, łapiąc materiał nim jeszcze w ogóle dotknął mojej twarzy.
- I tak wiem, że to uwielbiasz - mruknąłem, wytykając mu język. Harry zaśmiał się.
- Kiedyś też cię tak załatwię - zagroził, roztrzepując palcami swoje włosy.
     Doczołgałem się do krawędzi łóżka. Po chwili klęknąłem naprzeciw niego, łapiąc za jego dłonie. Uśmiechając się, ucałowałem ich wewnętrzne strony.
- Zostaw - mruknąłem - tak jest idealnie.
      Harry kiwnął głową, spoglądając w moje oczy. Uśmiechał się delikatnie, kiedy głaskał mój policzek. Wtuliłem twarz w jego dłoń, chłonąc jej dotyk. Chciałem go zapamiętać, nie miałem pewności, kiedy będę mógł go poczuć ponownie. Westchnąłem, czując jak opuszki jego palców powolutku suną po mojej twarzy, poznając każdy jej zakamarek. Przez cały ten czas, Harry uśmiechał się, jednak w jego oczach igrało skupienie.
- Kocham cię, Zayn - szepnął cichutko, nim połączył ze sobą nasze usta.
Jęknąłem wprost w jego gorące wargi, czując jak po moim policzku spływa pojedyncza łza. Harry uśmiechnął się w trakcie pocałunku, wplatając opuszki palców w moje włosy. Chwilę później scałował mokrą ścieżkę, która utworzyła się wzdłuż mojego policzka.
- Nie płacz - szepnął cicho. - Dziś nie będziemy płakać.
Kiwnąłem głową, starając się nie dopuścić by kolejne łzy popłynęły z moich oczu.

       Tamtej nocy, Harry jeszcze nigdy nie był tak piękny. Jego dłonie delikatnie sunące wzdłuż mojego kręgosłupa i usta całujące obojczyk były idealnym zakończeniem naszego wyjazdu. Kiedy drżącymi opuszkami palców poznawał fakturę mojej klatki piersiowej, mój oddech przyspieszał. Po części ze strachu, a po części z podniecenia.
       Jego dotyk rozpalał mnie jak nigdy wcześniej. Wydawało mi się, że w miejscach, gdzie jego dłonie zatrzymywały się na dłużej pozostają widoczne, czerwone ślady - jakby po oparzeniu. Miałem wrażenie, że rozpadam się pod jego dotykiem, pod jego pocałunkami. Drżałem w jego ramionach, zapominając o istnieniu czegokolwiek poza nim.
       Kiedy położył mnie na zimnej pościeli, sapnąłem ciężko czując jak moja gorąca skóra styka się z jej lodowatą powłoką. Moje plecy wygięły się w łuk, starając się ograniczyć kontakt z zimnem do minimum, jednak Harry szybko sprawił, że o nim zapomniałem. Jego dłonie, jego usta były wszędzie. Czułem Harry'ego każdą komórką swojego ciała. Kiedy jego dłonie dotykały moich bioder, kręcąc na nich kółeczka, właściwie nie byłem już pewien czy to na pewno jego dłonie, czy moje własne. Jego gorące wargi znaczyły ścieżkę wzdłuż mojej szyi, niemal natychmiast odnajdując miejsce, gdzie skóra była najwrażliwsza. Przez kilka sekund, Harry ssał to miejsce aż do czerwoności, a ja czułem jakbym rozpadał się na maleńkie kawałeczki. Nie byłem pewien, czy po takich doznaniach będę w stanie się jeszcze pozbierać.
     Kiedy Harry oparł dłonie po obu stronach mojej głowy, zawisając nade mną, dyszałem ciężko. Chłopak posłał mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, a ja uniosłem się ku górze, wpijając łapczywie w jego obrzmiałe wargi. Harry stęknął wprost w moje usta, pocierając o siebie naszymi kroczami. Jęknąłem głośno, przygryzając lekko jego wargę. Harry uśmiechnął się zadziornie, powtarzając czynność jeszcze raz, a później kolejny, i jeszcze jeden, aż do chwili kiedy odsuwając się od jego warg, zniecierpliwiony mruknąłem:
- Kurwa, Harry! Zrób coś wreszcie.
     Harry posłał mi zuchwałe spojrzenie, zsuwając się niżej, by pocałunkami naznaczyć ścieżkę wzdłuż mojej klatki piersiowej. Mój oddech stawał się coraz cięższy, a sutki boleśnie twardniały, kiedy Harry kręcił wokół nich kółeczka językiem. Miałem ochotę niemal krzyczeć, kiedy po chwili przygryzając moją skórę, sunął w dół mojego brzucha. Warknąłem zniecierpliwiony, gdy on przejeżdżał językiem tuż nad linią moich bokserek.
     Chwilę potem nie miałem bokserek. Harry spojrzał na mnie, pruderyjnie oblizując swoje palce. Chwilę potem jeden z nich znalazł się w moim wnętrzu, a ja sapnąłem głośno. Podobało mi się to uczucie. Na początku nie było najprzyjemniejsze, jednak im dłużej trwało, tym doznania były większe. Jęknąłem, kiedy Harry dotknął mojego wrażliwego punktu. Chwilę potem spojrzał na mnie, a ja kiwnąłem głową. Harry w pośpiechu zsunął swoje bokserki, a ja zaśmiałem się lekko, kiedy zaplątał się w nie tak, że niemal się przewrócił.
- To nie jest zabawne - mruknął, zawisając nade mną. Czułem jak jego członek napiera na moje wejście. Kiwnąłem głową, ocierając łzy rozbawienia.
- Trochę jest - zaśmiałem się, całując jego nos.
- Wiesz, że... - zaczął, jednak przerwałem mu w połowie, zatykając usta pocałunkiem.
- Wiem - mruknąłem.
       Harry mocno pocałował moje usta. Jego język błądził delikatnie sunął po moich wargach, kiedy on sam powoli wsuwał się w moje wnętrze. Stęknąłem, zaskoczony mieszanką bólu i przyjemności jaką mi podarował.
- Csiii - szepnął, drżącymi palcami dotykając mojej twarzy. Przez chwilę znajdował się nade mną w kompletnym bezruchu.Wiedziałem, że im dłużej będzie tak trwać, tym dłużej potrwa nim się przyzwyczaję. Pocałowałem lekko jego usta, jednocześnie poruszając się tak, że zagłębił się we mnie bardziej. Harry sapnął ciężko, zaczynając powoli i delikatnie poruszać się w moim wnętrzu.
       Jęknąłem, kiedy moim ciałem wstrząsnął pierwszy dreszcz przyjemności. Moje dłonie sunęły po jego plecach, zostawiając na nich czerwone pręgi. Nie minęło wiele czasu, nim poczułem, jak wiele przyjemności dawał mi chłopak. Usta Harry'ego błądziły po mojej szyi, zagryzając jej skórę to mocniej, to słabiej - na przemian, doprowadzając mnie tym do istniej furii.
     Kiedy rozpadłem się na kawałeczki, Harry patrzył wprost w moje oczy. Zieleń jego spojrzenia przykryta była mgiełką pożądania, a ja czułem się dumny, że jego oczy stworzyły ją specjalnie dla mnie.

      - Ja pitole, nigdy więcej picia przed wyjazdem - jęknął Louis, zakładając okulary przeciwsłoneczne. Przy jego boku stąpała Eleanor, prychając co sekundę z oburzeniem. Zaśmiałem się, trzymając mocno dłoń Harry'ego, kiedy wychodziliśmy z samolotu. Za szklanymi drzwiami czekało nas spotkanie z rzeczywistością i to właśnie jego bałem się najbardziej. Przeżyłbym wszystko - nawet najgorszy kataklizm - ale za nic w świecie nie chciałem stracić tego, co udało nam się stworzyć. Nie po tym wszystkim, nie po tym jak staliśmy się jednością.
     Zza drzwi dochodziły nas krzyki i piski. Widać także było błyskające co sekundę flesze. Widziałem, jak Niall przerażony mocniej ściskał dłoń Pauliny, która pobladła ze strachu. Liam i Danielle, w gotowości nałożyli swoje okulary słoneczne, a Louis przyciągnął bliżej siebie Eleanor. Spojrzałem na Harry'ego. Nie wyglądał już jak mój Harry. Znów był Harrym Stylesem z One Direction. Nie był moim Harrym z wakacji, którego kochałem bardziej niż powietrze.
- Harry - szepnąłem, kiedy ruszył do przodu. W ostatniej chwili udało mi się złapać go za dłoń i pociągnąć w swoim kierunku. Kiedy stanął naprzeciw mnie, jego oczy były puste. Miałem ochotę potrząsnąć nim i krzyknąć, żeby się obudził. Czułem, że gdzieś tam wewnątrz był Harry, którego pragnąłem. Czułem, że jest tam Harry, który kocha mnie całym sercem.
- Kocham cię, Zayn - szepnął, wpijając się łapczywie w moje usta.
     Miałem gdzieś, czy ktoś nas zobaczy. Nie obchodziło mnie, że następnego dnia w brukowcach może znaleźć się nasze zdjęcie, kiedy oboje całujemy się namiętnie. Nie interesowało mnie nic.
     Dłonie Harry'ego przyciągnęły mnie bliżej, kiedy kurczowo trzymając się jego ramion chciałem jak najbardziej zmniejszyć dystans między nami. Jego usta, wciąż przyciśnięte do moich paliły mnie swym gorącem, a ja nie chciałem niczego, byle tylko móc pozostać tak już na wieczność. Wtuliłem się w jego ramiona, chowając twarz w zagłębieniu obojczyka.
- Pamiętaj, że cię kocham, Zayn - usłyszałem jego cichy szept, a na moją skórę spłynęła jego łza. Kiwnałem głową.
- Ja ciebie mocniej - szepnąłem.
     Kiedy odsunął się ode mnie, poczułem jakbym właśnie stracił swoją wieczność. Harry jeszcze tylko raz posłał mi uspokajające spojrzenie, mocno dotykając mojej dłoni. Szklane drzwi otworzyły się, a my ruszyliśmy przed siebie, mrużąc oczy od oślepiających błysków.
- ZAYN! - usłyszałem radosny krzyk.
      Dłoń Harry'ego puściła moją własną, a ja poczułem, że świat się zatrzymał. Potrzebowałem kogoś, kto ponownie ruszy go do przodu i wiedziałem, że tylko on - chłopak o zielonym spojrzeniu może to zrobić. Stanąłem w szoku, kiedy w moim kierunku podbiegła radośnie uśmiechnięta Perrie.
   - Tak strasznie tęskniłam! - szepnęła, rzucając się na moją szyję.
Spojrzałem na Harry'ego, który z bólem w oczach odwrócił wzrok. Jeszcze nigdy tak bardzo nie chciałem zniknąć.



How to be brave,
How can I love when
I'm affraid to fall...


***

Tadam!
Miało być po maturach, ale że mam trochę czasu i weny to dodaję dzisiaj. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, prawda?
Wybaczcie mi ten opis plus osiemnaście, jeszcze nigdy nie przyszło mi z tak wielkim trudem opisywanie takiej sytuacji. Zupełnie nie wiem dlaczego. 
Anyway, jest i czternastka.
Jeszcze trzy rozdziały i  adios, amigos!
Kurczę, aż nie chcę się z wami rozstawać.
Chlip, chlip.

Miłego tygodnia, ptaszyny!
*wyszczerzyła się złośliwie ta, która już ma wakacje*


Love, love <3


8 komentarzy:

  1. AAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaa, O mój Boże! Tego się kompletnie nie spodziewałam. Już 14 rozdział? Już?! I ja go właśnie przeczytałam i się skończył i teraz muszę czekać na 15? I teraz piętnastka na pewno będzie po maturach, prawda?
    Ten odcinek jest cudowny! Ślub Nialla i Pauliny oraz wesele... jakie to wszystko urocze, awww. "Ale ja już jestem stary - jęknął rozpaczliwie Louis, chowając twarz w dłoniach" po prostu wybuchłam śmiechem, jak to przeczytałam, hahaha. Louis jest pociesznym człowiekiem. ;)
    Zayn i Harry. Harry i Zayn. Uwielbiam ich w Twoim wydaniu! I ta scena.... Ty masz naprawdę wielki talent! Końcówka taka smutna jest. Bo jak to jest, że nie mogli wyjść trzymając się za dłonie i posyłając sobie pełen miłości spojrzenia? Wstyd się przyznać, ale zapomniałam trochę o Perrie, tak się cieszyłam szczęściem Zarry'ego. Biedna dziewczyna, biedny Zarry.
    Jesteś mistrzem, promyczku! ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Haa pierwsze to element zaskoczenia na wielki plus! Potem sam rozdział! Uroczy Zarry! a końcówka Perrie ehh chyba trzeba się będzie z nią niebawem rozprawić:P
    Dzięki za info!

    OdpowiedzUsuń
  3. Aww! Scena seksu Zarry'ego było zawalista! *,* Na serio, normalnie mistrzostwo!
    Ah, jak ja się cieszę, że tak szybko dodałaś! Rozdział cudny, boski i w ogóle. A ta młoda para... mrr, sexy! Z utęsknieniem czekam na kolejny!
    Powodzenia na maturach! :*
    Goś! xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Woω! Finаlly I got a wеblog from where I be capаble of in fact get
    helpful datа concerning my stuԁy and knowlеdge.


    Here is mу web ѕіte http://www.sfgate.com/business/prweb/article/V2-Cigs-Review-Authentic-Smoking-Experience-or-4075176.php

    OdpowiedzUsuń
  5. We ѕtumbled oveг here dіffeгent web раge and thought
    I should cheсk things out. I likе
    what I sеe so now i am follоwing you.
    Loоκ foгwаrd to looking over
    your web page repeatedly.

    Αlsο viѕіt my pаgе www.sfgate.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Zostałaś nominowana do nagrody Libster Award. Więcej informacji na blogu http://dziewczynazesluchawkami.blogspot.com/ w zakładce Nominacje pod numerkiem 5. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. kiedy następny rozdział? nie mogę się doczekać <3

    OdpowiedzUsuń
  8. No ładnie, ładnie... a teraz zajrzysz na mojego bloga? On jest taki pospolity... Dziewczyna poznaje 1D i się toczy... Tyle że u mnie nie brakuje dobijających i śmiesznych zwrotów akcji.

    Zapraszam serdecznie wszystkich...
    http://one-way-or-anither-one-direction.blogspot.com/2013/08/rozdzia-20.html



    OdpowiedzUsuń